Koniec prac domowych
Ministerstwo Edukacji zapowiedziało likwidacje prac domowych już w nowym roku szkolnym 2024/25. Wiele osób, w tym środowiska uczestniczące w pracy z dziećmi, wyraża swoją opinie na ten temat. Głosów za i przeciw jak zwykle nie brakuje. Część z nich przedstawialiśmy w artykule pt Likwidacja matur ustnych, zamieszczonym na początku roku. ZOBACZ
Niezależnie czy i jak postrzegamy tzw. prace domowe, sam pomysł ich likwidacji w szkołach podstawowych a później ponadpodstawowych jest na pewno przełomowy.
Z naszych wieloletnich obserwacji zadań domowych z różnych przedmiotów, różnych szkół i na różnym poziomie wykonywanych przez setki dzieci wynika, że prace te mogły a nawet na pewno czasami mocno stresowały uczniów. Oto kilka przykładów jak nie powinno być. I tu podkreślić należy, że te błędy dydaktyczne nie powinny stanowić w naszej ocenie asumptu do jednoznacznego skreślenia prac domowych.
Często widywaliśmy prace domowe w postaci 4-5 zadań, bez rozeznania nauczyciela, że jedno z zadań wymagało takiej ilości pracy co dziesięć pozostałych. W takich sytuacjach uczeń miał faktycznie nie 4-5 zadań a realne 14-15. Widać było że owszem nauczyciel zadał prace ale nie zwrócił uwagi na zakres pracy potrzebnej do wykonania każdego z nich. Jak zawsze zadał “tylko 4-5 zadań”… .
Mieliśmy przypadek chłopca, któremu zadawano z jednego przedmiotu dwa razy w tygodniu po ok. 10 zadań. Ten ich nie rozwiązywał albowiem nikt tego nie sprawdzał (otoczenie informował, że nic zadanego nie było a zadający nie sprawdzał zadanych prac przez kilka miesięcy) aż do czasu sprawdzenia. Wówczas uczeń ten miał w przeciągu kilku dni nadrobić wszystkie zaległości. Oczywiście w tym czasie nadal miał zadawane prace bieżące. Czy taka praca domowa nie była formą kary? Czy tak duże przeciążenie pracą skutkowało wzrostem umiejętności i wiedzy ucznia? Czy w tym wypadku tylko uczeń był winny? To oczywiście pytania retoryczne.
Inny przykład. Zadanie domowe po lekcji trwającej 45 minut w czasie której uczniowie wraz z nauczycielem rozwiązali dwa przypadki i to co najważniejsze dość łatwe. Jako zadanie domowe był zaś przypadek wyjątkowy o którym wiedzy trudno było szukać w podręczniku jak i w pracy ucznia na lekcji. Nie było to też zadanie dla uczniów wyjątkowych i zdolnych i chętnych otrzymać dodatkową ocenę. Zadanie było dla wszystkich. Czy tak powinno być? Czy aby nie powinno być zgoła odwrotnie lub choćby podobnie jeśli chodzi o poziom trudności realizowanych w szkole zadań jak i odpowiadających im prac domowych?
I ostatni przykład z życia absolutnie nie wyjątkowy a dość w naszej ocenie częsty. Zadania domowe w których cel dydaktyczny jest jasny ale uczeń wykonuje kolorowanki, wycinanki lub inne “rebusy”, które nie odzwierciedlają go na tyle aby wykonywać te zbędne (z punktu widzenia celu dydaktycznego) prace. Bardzo często tego typu “zróżnicowane” zadania domowe znajdowaliśmy w ćwiczeniach do nauki języków obcych. Para, jak to mówią, szła w gwizdek. Uczeń stracił czas i nic się nie nauczył z języka bo nim w żadnym aspekcie nie pracował ale za to mógł ujawnić talent plastyczny. Tego typu zadań oderwanych od rzeczywistości dydaktycznej rozumianej jako sztuka nauczania,widywaliśmy wiele w różnorodnych ćwiczeniówkach i książkach przedmiotowych. Czasami wyglądało to tak jakby autor zadania miał inny cel niż zakres materiału, który był do zadania przypisany. Ten ostatni przykład pokazuje, że nie tylko “dydaktycznie” należy wzmocnić umiejętności samych nauczycieli ale przede wszystkim zwrócić uwagę na radosną a nie dydaktyczną właśnie, twórczość podręcznikową w zakresie zadań domowych. Przykład idzie z góry.